Każdego ranka zanurzam się w nicość pustej egzystencji; otaczającej mnie subtelnym brakiem możliwości i chęci.
Nie czuje wolności, a w tym co mam widzę jedynie brak jakiejkolwiek miłości.
Błękitny Księżyc w swej uczciwej zadości; może odebrać wszystkie sentymenty moich wnętrzności.
Ostrze wbite głęboko, penetrujące ciało z litości, widzi gdy na świecie wylęgują się co nowe zuchwałości.
Brak dumy, zrozumienia, niestety nie wspomnienia;
Lecz momenty zachowane na widniejącej ścianie, sugerować mogą nienawiści zmartwychwstanie.
Ślady zostaną, tu nic nie ugram, w skład wchodzi jedynie to co wskóram.
Łapię oddech łapczywie, jeden za drugim, lecz po co jeśli zamieni się w dym długim;
Wylatujący w powietrze daleko, za siebie, patrzący z oddali:
"Jeszcze mam nadzieję."
Świat wciąż na mnie nie gotowy,
Choć ja robić chciałem gody,
Nie ma miejsca tu dla błazna,
Dzisiaj szczęścia ten nie zazna.
Głowa ciągle zwisa smutnie,
Czarne łzy na białym płótnie,
Jestem nagi, brak okrycia,
Mam już dość mojego życia.
Niby tylko kochać chciałem,
Niby starać się musiałem,
Lecz ze starań łokcie zdarte,
A ja mus mam iść w zaparte.
Głowa ciągle zwisa smutnie,
Czarne łzy na białym płótnie,
Jestem nagi, brak okrycia,
Mam już dość mojego życia.
Nici mam ze starań swoich,
Utraciłem bliskich moich,
Zmysły moje oszalały,
A ja nadal nie mam damy.
Głowa boli, płaczę smutnie,
Bieli nie ma już na płótnie,
Ciało martwe bez okrycia,
Ah... Mam dość mojego życia.
Wciąż upijam sok, z tego kubka zwanym "Życie",
Ale mój już chyba jest - dawno po terminie,
Gorzki smak, bardzo aż - sympatią go nie darzycie,
Wręcz doczekać się nie mogę, aż cały przeminie...
I tak mija mi mój czas, upijając tenże sok,
Już od dawna nic innego w ustach swych nie czułem,
Uczuć żadnych nie doświadczam, dzisiaj mija prawie z rok,
A miłość - kojarzy mi się tylko z bólem.
Jak widzicie, napój ten, bywa całkiem niebezpieczny,
Bo wypaczyć może, do życia wasze podejście,
I nieważne jakbyś myślał, że w radości jesteś wieczny,
Chwila nieuwagi - i na zawsze, tracisz szczęście.
gorączka kaszel
duszność bóle mięśni
ogólne zmęczenie
zbiera pokaźne
ludzkie żniwo
atakując wściekle
jakże niewiele potrzeba
aby chwilą ciszy
zejść za horyzont
Kazimierz Surzyn
Być Jezusem swoich czasów
w świadomości tak uczciwym
jak sklepowa w mięsnym sklepie
gdy schabowego młotkiem klepie
Drogą kroczyć wciąż pod górę
stopom nie dać nic wytchnienia
by na szczycie zamiast wiary
zaleźć popiół pył z kamienia
Który miał być fundamentem
żeby dom postawić nowy
i zobaczyć za zakrętem
że nie ma miłości mowy
Cierń wbity do krwi uciska
pot zalewa oczu jasność
całe życie się wzbijałem
by jak gwiazda znowu zgasnąć
Pręgi pleców od miłości
która balsamem być miała
na wysokie zmartwień progi
maścią zbolałego ducha ciała
Wiem że tutaj Jezu drogi
życie to jest taka gra
teraz pewnie jesteś Bogiem
lecz na ziemi takiś sam
jak JA
Myślałem jak stać się niewidzialnym
i wbrew pozorom nie jest to wielka sztuka
znikasz na pstryk obłoku dotykasz
krok naprzód a jednak wstecz
zakładasz stary garnitur co mole
prawie go zżarły torbę podróżną
wieszasz na ramieniu jak balast
w niej całe twoje smutne życie
przez które słońce nie przenika
we mgle chodzę i niby do przodu
lecz cofa się nieustannie rak
który bez czystej wody ginie
mając nadzieję że będzie pięknie
kiedy wypowiadałem z miłością
twoje imię ale czas zamienia uczucia
w skorupę mięczak robi krok w tył
jak to rak rok miesiąc dzień bo
nadszedł już ten czas utonę
w mętnej uczuć brei nieprzezroczystej
niczym szyba w deszczowy dzień
zabrakło sposobów by osuszyć łzy
więc najlepszym z nich to zniknąć
para to stan wolny od trosk
kieliszek jedyny on się nie zbije
za toast czyjś szczęście czyje
niewypowiedziane z moich ust
problem mam że wódki nie piję
nie piję ?
powinienem był
podjąć inną decyzję
ktorej teraz nie mogę cofnąć
kierowałem się
emocjami i uczuciami
zamiast
rozumem
tak jak powinienem
za każdym razem mówię sobie
że więcej nie popełnię tego błędu
a jednak popełniam
jestem zbyt
impulsywny
emocjonalny
bezmyślny
głupi
mam za swoje
i teraz żałuję tak wiele rzeczy
zastanawiam się
co by było
gdybym zaczął myśleć
myśleć racjonalnie
zgodnie z logiką
nie biorąc pod uwagę
emocji
i uczuć
czy moje życie
byłoby lepsze?
czy moje życie
byłoby nudniejsze?
postanowiłem odejść
a ty obiecałaś
że zawsze mogę wrócić
postanowiłem wrócić
a ty powiedziałaś
że to nie ma sensu
moje serce zostało złamane
po raz kolejny
oczy całe załzawione
czuję gulę w gardle
rozgrzane noże w sercu
twoja obietnica była tylko
pustymi słowami
nic nie znaczącymi
wypowiedzianymi z grzeczności
a ja ci uwierzyłem
odszedłem ciałem
ale nie duchem
cały czas nadzieję miałem
że jeszcze do ciebie wrócę
a gdy zrobić to chciałem
było już za późno
myślałem że jesteś osobą
która nigdy by mnie
nie zraniła
muszę przestać być taki
naiwny
rozwaliłaś mnie
a mimo to
gdybyś zmieniła zdanie
chciała mnie przyjąć z powrotem
byłbym tak szczęśliwy
że momentalnie bym zapomniał
o złamanej przez ciebie
obietnicy
Na rampie wyładowczej
dzieci i dorośli.
Ci z prawej zostawali
na prace ponad siły
eksperymenty medyczne
tortury rozstrzelania
piekło głodu.
Z lewej szli od razu
do komór
na zagazowanie
czarne dymy
rozsiane prochy
a my
pochylmy głowy
w zadumie.
Ocaleni
wychudzeni do kości
z zapadniętym spojrzeniem
upodleni.
Pękają skały
Ściany płaczą
Krzyczą Pomniki
Modlitwa
Znicz Pamięci.
Kazimierz Surzyn
Tańczyć uwielbiała
otoczona przyjaciółmi
jak chleb powszedni
radość i szczęście jadła
w całusach promieni
Kilka brutalnych rąk
owłosionych klat
i naraz pękają
stuletnie buki
gałęzie trzaskają
kręgi poniżenia
niemożnością leży
w dno ziemi wbita
na sprawiedliwość
z nadzieją czeka
czy jej odrosną
skrzydła witalności
nie wiadomo
Kazimierz Surzyn
Patrzyłem w zadumie
żałosnym spojrzeniem
na jego białą twarz
jak kartka papieru
łzy skakały po rzęsach
bieluśkie posłanie
wbijało się w wychudzone ciało
do tego białe ściany
i szemrząca aparatura
wywoływała zaniepokojenie
goliłem lekki zarost
drżącą ręką szukając pomocy
już teraz tylko u Boga
zamknięte oczy
wtopione w bezruch
jęk w pobliskiej sali
w wierze miłości nadziei
czekałem na cud
mówiąc jakieś słowa
które łamały się niczym drzewa
podczas halnego
miały być zbawienne
wtedy jeszcze nie wiedziałem
że koniec tak blisko
Żegnaj Edziu
Przyjacielu
na zawsze w sercu
Kazimierz Surzyn
Echem stajesz się,
na życia moim zakręcie.
Płaczę ulewnym deszczem -
co kiedyś było niepojęte.
Więdnę z bezwładnym czasem,
łzy moim jedynym poidłem.
Przed oczami mam obrazy -
którymi mnie wtedy żywiłeś.
Szarym szeptem wszystko okryte,
ręce wzdłuż ciała leżą.
Wiatr na liściach gra -
a ja czuję strach...
Gęsta mgła zatacza krąg,
kończy się znany świat.
Spada ostatnia łza -
a razem z nią ja.
Aurosonic - mascarade (orginal mix)
czarna północ
jak okulary generała
kwiaty i nadzieja
rozjechane przez tanki
ojczyzna ubrana w moro
stalowe gąsienice
rzeźbią koleiny
skute lodem ulice
zamiast Teleranka
niemy dekret
który wszystkiego zabrania
zgubiła gwiazdy noc niespokojna
zaśnij jeszcze córeczko
zanucę ci kołysanki
ułożę ubranka
zanim przyjdą i mnie zabiorą
tatusiu czy to wojna
a z kim ?
Po burzy nadeszła cisza
aż w uszach szumi
wczorajsze sprawy
zabrał cyklon niepamięci
siedzę i patrzę na ręce
poranione od przeciągania liny racji
pieką , parciany sznurek przyzwyczajeń
czas było go już puścić
puścić co nie służyło
zmyć paprochy nadziei
by się już skończyło
to czego czas nie sklei
w milczeniu ziarenka liczę piasku
przyklejają się do ran
jak na letniej pocztówki obrazku
na pustyni uczuć zostałem sam
deszcz obfity twarz przemyje
do suchej nitki zmoczy
cieszyć się ze żyję gdy
piachu wspomnień pełne oczy
cisza po burzy gorzka ulga
piorunem rażony stoję słup
w kamień zamieniony
zatrzymana akcja serca
czy kochać będę kiedyś mógł ?
Jeszcze jeden zjazd
klatką kilometr pod ziemię
czarną niczym noc bez gwiazd
o osiem ludzkich istnień
w tę godzinę koszmarną
upomniała się Barbarka o górników
kiedy wszystko w jednej chwili
runęło
niczym wielka wieża Babel
a potem zostały w ciszy
promyk nadziei i wiara
żywi pochowani
odeszli na szychtę wieczną
bo śmierć jest niedorzeczną
codziennie rzuca nowe zaklęcie
tu osiem serc ludzkich zamilkło
oddali na zawsze ducha
kiedy Barbara swoich braci odbiera
nikogo nie słucha
konali skałami zasypani
...
to było jedno samoistne tąpnięcie
"Obraz”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Krwawa Noc
Nowy Dzień
Strach … Zadyma
Nic Nas nie powstrzyma.
Krollord Gdynia grudzień 2019
Zapraszam do subskrypcji mojego kanału
muzyka z wierszem dostępna pod linkiem
Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znów obok Ciebie
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Lecz nie ta od Ciebie
Spoglądam ze smutkiem w lustro i blednę
Doszło mi lat, a uśmiech już więdnie
Te same oczy, a inne spojrzenie
To samo życie, a inne marzenie
Za prawdę i świadomość zapłaciłem najwyższą cenę
Dostałem wolność, straciłem szczęście i wenę
Widzę wczorajszy dzień, a serce me ginie
Co miałbym zrobić żebyś została wtedy choćby na chwilę?
Spoglądam ze smutkiem na ten obraz we śnie
Marzeniom wczorajszym dziś zapalam świeczkę
Słyszę wczorajsze życzenie, a serce me ginie
Chciałbym umrzeć byś pokochała na pogrzebie mnie choćby na chwilę
Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znowu mam łzy w oczach
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Znowu źle sypiam po nocach
Kolejna perła spada dziś,
nieszczery wzrok mówi Ci,
gdy na początku serca łzy,
fundament tego bedzie zły.
Coraz więcej procentów pija -
sama w wielkim domu siedzi.
Echo samotności ją dobija -
widzą wszystko sąsiedzi.
On jest ciągle w delegacjach -
ma panienki na wszystkich stacjach.
Ona czeka twardo w mroku,
gdy w końcu będzie przy jego boku.
Pieniądze - ważne lecz pamiętaj -
ona wciąż na Ciebie czeka,
nie bądź płytki - nie zwlekaj,
nim zawiśnie na jej szyi pętla.
„Nie Wszystko Stracone”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Ruszajcie do boju !!
Nie wszystko stracone,
Nie wszystko zniszczone
Chrońmy Węża W Koronie
Powstańcie Martwi
Powstańcie Żywi
Niech Magia Was ożywi.
Krollord Gdynia listopad 2019
Zapraszam do Subskrypcji mojego kanału na youtube.pl
link do mojej muzyki z wierszem
Jest ciągle w jej źrenicach -
w każdej sekundzie życia.
Upada ze snu Ziemia -
serce bije od niechcenia.
Oplata mu swe dłonie -
w jego dotyku tonie.
Chłopak zabrał dziewczynę -
w jej sercu tęsknota płynie.
Chciała go mieć jeszcze -
w ich marzenia spadły deszcze.
Skończył się ich piękny sen -
miał imię na literę 'M'.